Tęcza cza cza cza

Tęcza cza cza cza

Zapowiadali deszcz... Moja podświadomość szaleje, deszcz czy burza to okazja do dynamicznych scen. W wakacje zwykle nie wyciągam aparatu, gdy jest piękny słoneczny dzień z błękitnym niebem - takie warunki mnie nudzą i wolę wyjechać na rower.

Zrywa się wiatr, fala puchatych i wyjątkowo ciemnych chmur zalewa horyzont. Lecę do domu po drona, nie zdążyłem i zaczęła się ulewa. Przyszła za szybko. Cierpliwie czekam pod zadaszeniem, aż żywioł przejdzie. Okej, uspokoiło się - jest już cicho i grube krople deszczu nie dudnią w blaszany dach.

Startuję, zaczął się zachód słońca. Promienie przebijają się przez drzewa. Chwilę latam w ogłupieniu i niewiedzy na czym się skupić. Nagle dostrzegam tęczę (a nawet trzy różne) - i to wszystko co mi wystarczyło, zapomniałem o całym świecie. Wyciągam dodatkowo aparat i próbuję... próbuję z otwartych tenerów rolniczych i warunków pogodowych utworzyć coś ciekawego.