Deszcz

Pada deszcz, mocno. Wszyscy wokół narzekają na brzydką pogodę. A mnie wprost nosi od rana kiedy wszyscy śpią, na wycieczkę do lasu.

Zakładam wodoodporne buty trekingowe, drugą warstwę odzienia i ruszam w las. Co chwile zimna kropla spada na głowę, barki robią się mokre, a mnie jeszcze bardziej napędza taka przygoda i przygotowanie na każde warunki.

Przez ociekające liście wykonuję parę pstryknięć. Aparat widać, że lekko moknie towarzysząc mi dzielnie w swoich fanaberiach. To świeże powietrze po fali upałów napędza mnie żeby iść dalej. Nie, nie idę dalej. Krople deszczu w kałuży, ruch liści i działanie na granicy nierozmytego czasu naświetlania. Żółta lampka mi się zapala w głowie. Wracam do auta po statyw - zawsze go wożę ze sobą (jak i parę butów, kurtki i wszystko co inni oceniają jako wożenie zbędnych rzeczy).

Rozstawiając statyw szukam ruchu w naturze do moich kilkusekundowych ekspozycji. Wchodzę pod kołyszące się gałęzie. Wcale nie ocieram przodu obiektywu z kropli deszczu, mimo że widać je. One przekazują warunki jakie panowały w tym momencie.

I eksperymentuję, eksperymentuję dopóki poczuje się nasycony...

PS. Każde zamieszczone zdjęcie w tym wpisie jest wyciągnięte prosto z puszki. Nie przeprowadzałem żadnej obróbki, a zastosowałem jedynie symulację filmu w aparacie Fujifilm i wyciągnąłem jpg.